środa, 27 marca 2013

Jesh i Lev


Pan dzisiaj znowu zaglądał, co kartkuję przy śniadaniu.
- Czytasz coś o zwierzętach?
- To jest Lev, a nie "lew" - odfuknąłem. - Manovich w dodatku.
- O - odparł z właściwą sobie bystrością. - A o czym?
- O nowych mediach - wymamrotałem i zagrzebałem się w trociny. Liczyłem, że i tym razem magiczne zaklęcie zniechęci go do dalszej rozmowy.
Nie zniechęciło.
- A jakie to są "nowe" media?
Nie było rady.
- Nowe media to te, które cechuje modularność, automatyzacja, wariacyjność i transkodowanie.
Tę minę chciałbym pewnego dnia oprawić w ramki i powiesić na ścianie klatki. Ta sama za każdym razem, gdy schodzimy na te tematy .
- No dobrze, po kolei: Modularność. To jak w Internecie: mamy zbiór różnych stron, składających się z różnych elementów – tekstu, obrazków, animacji. Z kolei każdy z tych elementów można podzielić na, jak mówi Manovich, „atomy Nowych Mediów”, czyli piksele. Pamiętasz komiksy sprzed 2000, drukowane na tym koszmarnym papierze? Dokładnie widać było każdą kropeczkę koloru. Jak na obrazach Lichtensteina. Gdybyś zabrał jedną, dwie albo trzy, powstaje biała plama na papierze. Aby zmienić jakiś kolor, jedyną możliwością byłoby ponowne wydrukowanie całego komiksu w nowych barwach, a wcześniej, przed latami 80., autor musiałby przerysować całą stronę jeszcze raz i od nowa pokolorować przed oddaniem do drukarni, bo wydawcy się nie spodobał kolor oczu jednej postaci. Teraz nie ma z tym żadnego problemu – mimo tego, że każdy element jest na już istniejącej stronie internetowej, można go dowolnie zmienić, jeszcze raz obrobić, usunąć, dodać coś nowego i to w każdej chwili – modularność polega na tym, że jeden obiekt nie wpływa na właściwości ani innego elementu, ani całego ich układu. Dlatego możesz teraz wrzucić kolejne moje zdjęcie na bloga bez konieczności zakładania nowego. Może to z monoklem, świetnie wyszedłem.
Zaczekałem, aż przyswoi te dane.
 - Dalej, automatyzacja. Kiedyś, przez całe lata, jeże miały utrudniony dostęp do mediów, co dopiero mówić o możliwości ich tworzenia. Jak już się któryś pojawił w telewizji czy prasie, to było święto – toasty, odczyty, wizyty w zakładach pracy. Dzisiaj, za pomocą dostępnych dla każdego użytkownika narzędzi, prawie wszyscy mamy już swoje strony, blogi czy profile na facebooku. Dzięki automatyzacji nie muszę wiedzieć, na czym polega programowanie, bo ktoś już zrobił za mnie szablon i opracował gotowe rozwiązania, które teraz mogę wykorzystać. To się łączy równocześnie z wariacyjnością – mogę wrzucić na swojego bloga tyle elementów, ile chcę, usuwać je, kiedy chcę, przetwarzać, kiedy chcę, robić z nimi wszystko, na co tylko mi przyjdzie ochota. Oczywiście, wariacyjność jest możliwa dzięki modularności.
 - Cały czas mówisz w kontekście komputera i Internetu.
 - Tak. Manovich stosuje podział mediów na warstwę kulturową (czyli informację do przekazania) i komputerową, umożliwiającą przetwarzanie tej informacji. Ponieważ wszystko może zostać przerobione przez komputer, wszystko jest od niego zależne. Równocześnie sam przekaz coraz bardziej ewoluuje za sprawą rozwoju technologii. Pamiętasz scenę z WALL.E, gdzie dwóch facetów rozmawia ze sobą w sieci, chociaż są tuż obok i wystarczyłoby odwrócić głowę? To ponura prognoza tego procesu. Coraz trudniej będzie stopniowo oddzielić obie te warstwy.
- Kultura staje się komputerowa.
- Ładnie powiedziane. Możesz dosypać mi karmy w nagrodę.

A zdjęcia z monoklem oczywiście nie wrzucił.

poniedziałek, 25 marca 2013

Hot Hot Hot!!!


Samiczka odwróciła się od miseczki z wodą, spoglądając zalotnie w moją stronę. Zawiązałem szlafrok.
- Medialny?
- Hmm? – zwróciłem się do niej niechętnie, uświadamiając sobie, że nie pamiętam jej imienia.
- A jakbyś miał powiedzieć mi jednym zdaniem, jaka jestem, to co byś powiedział?
- Że jesteś gorąca jak media – odparłem automatycznie. Ileż razy odpowiadałem na podobne pytania?


Strzeżcie się takiego wyrazu kobiecego pyszczka.


- Jak... media? – zatrzepotała rzęsami, zaciekawiona porównaniem.
- Jak media.
- Opowiedz mi o mediach.
Zakląłem pod nosem.
- Kojarzysz nazwisko McLuhan? – zapytałem, nie żywiąc większych nadziei na twierdzącą odpowiedź.
- To jakiś kolega McQueena? Tego od butów z teledysku do Bad Romance?
- Może i kolega, ale od mediów.
- Aha.
- Widzisz, Marshall McLuhan to mój idol. Totalny wizjoner. Modyfikator medioznawczego światopoglądu, metafizyk mediów. Arcykapłan... – przerwałem, widząc jej zdezorientowaną minę. – Łebski gość! – spróbowałem rozpaczliwie. Pokiwała głową ze zrozumieniem. – Tak. A więc McLuhan twierdził na przykład, że wszystkie media są przedłużeniem zmysłów człowieka.
- Człowieka! – zakrzyknęła Samiczka.
- I jeża, rzecz jasna. Chociaż McLuhan nie był jeżem, a jedynie bardzo mądrym człowiekiem. Media zmieniają nas i nasze środowisko, stworzyły nowy świat, który szybko nauczyliśmy się traktować jako normalny. Ale my dostrzegamy ten świat dopiero wtedy, gdy uświadomimy sobie, jak wyglądał wcześniej. To dlatego, że nasze zmysły zostały drastycznie poszerzone, na przykład zmysł dotyku przez telewizję, co ciekawe, i...
- Jak w Jestem Bogiem, tym filmie z kolesiem z Kac Vegas? – aż przebierała łapkami.
- Nie do końca... Bardziej chodziło mi o to, że tak jak wynalezienie koła stało się przedłużeniem ludzkiej stopy, czego wynikiem były zmiany społeczne, psychologiczne i nawet, a może zwłaszcza, fizjologiczne, związane z układem nerwowym, podobnie powszechne korzystanie z radia, telewizora czy komputera rozszerzyło praktycznie wszystkie nasze zmysły, choć paradoksalnie zdetronizowało wzrok jako główny z nich. To zmieniło cały świat, wyrwało nas z galaktyki Gutenberga i przeniosło w całkiem nowe rejony poznania... – poczułem się skonfundowany, widząc przekrzywioną głowę Samiczki. Zerknąłem do miseczki z kocią karmą. – A może opowiem ci o czymś prostym, łatwiejszym do przełknięcia? Na przykład o tym, że McLuhan głosił wyższość medium jako przekazu nad samą jego treścią pojmowaną także jako przekaz. Ciekawe, prawda? Według niego samo medium jest już informacją, a treścią każdego środka przekazu jest inny środek przekazu. Na przykład kiedy czytasz Jeża Codziennego, to pismo jest treścią druku, a treścią pisma jest mowa. Potem jest niewerbalny proces myślowy, jaki powstaje w twojej ślicznej głowie.
- Ojej.
- Tak, ojej – westchnąłem. – Przykładem czystej informacji jest światło, podobnie prąd sam w sobie także jest medium. Dasz wiarę?
- I do tego media mogą być gorące i zimne? – zapytała nagle z niedowierzaniem.
- Tak. Zimne media, jak na przykład telewizja, wymagają od odbiorcy pewnego uzupełnienia informacji we własnym zakresie, dopowiadania sobie czegoś. Zatem odbiorca musi aktywnie uczestniczyć w percypowaniu takiego medium.
- A te... no wiesz... gorące media?
- To moje ulubione – uśmiechnąłem się pod wąsem. – Wysoce wyraziste, nasycające nas dużą ilością danych i nacechowane... niskim uczestnictwem odbiorcy.

Chyba jednak zasłużyłem na tego liścia w pyszczek.



poniedziałek, 11 marca 2013

Pierwszy i ostatni taki post.

W imieniu swoim i Medialnego Jeża witamy na naszym blogu.

Post, który czytacie, jest jedyny w swoim rodzaju - redagowały go bowiem nie tylko ludzkie rączki, ale i głowa. Kolejne notki będą tylko i wyłącznie przelaniem myśli Medialnego Jeża na wirtualny papier; my bowiem pełnić będziemy jedynie rolę skrybów. Powód jest prosty: łapki Jeża są za krótkie, by sprawnie posługiwać się klawiaturą... a my wcale nie znamy się na mediach. Tym niemniej życzymy miłej lektury!


Pozdrawiamy,
Iga, Karol i Rafał